piątek, 30 sierpnia 2013

I doooooo

Po małej przerwie na zamążpojście, wracam nie tylko bogatsza w doświadczenia, ale i z dużo mniejszym bagażem "spraw do załatwienia". Niestety, moją pierwszą myślą tuż po było "tyle przygotowań i już koniec???". Jak się bowiem okazuje, stres związany z tym dniem oraz uwaga, jaka spoczywa na młodej parze powodują, że całe wydarzenie przemija w mgnieniu oka. Co gorsza, jesteśmy tak skupieni na swojej roli i mnogości obowiązków, że nie do końca możemy cieszyć się tą chwilą. Bo tu pierwszy taniec, toasty, walczyk z dziadkiem, toasty, oczepiny, krojenie tortu, znów toasty i całość zaczyna się rozmywać.


Skoro więc moje wspomnienia są jeszcze dość świeże, chciałabym podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat tego WIELKIEGO dnia. Oprócz sarkastycznych uwag, postaram się przekazać również kilka przydatnych porad. Z niektórych sama skorzystałam, na inne wpadłam niestety trochę za późno.

1. Nie zostawiaj niczego na ostatnią chwilę 
Pół godziny do wyjazdu do kościoła, a ja nadal biegam w bieliźnie. Mama i siostra zajęte własnym strojeniem, a ja zamiast dopilnować pozostałych rzeczy, skupiam się na bluźnieniu pod nosem. A przecież, gdybym przygotowała biżuterię, podwiązkę, bukiet i tym podobne akcesoria, nie wydarzyłaby się moja mała ślubna wpadka ...


2. Zrób listę rzeczy do zabrania ze sobą
No właśnie, ten nieszczęsny bukiet. Nie przypomniałam sobie o nim ani wychodząc z hotelu, ani jadąc do kościoła. A tu muzyka zaczyna grać, tata już czeka do odprowadzenia, ksiądz zniecierpliwiony i tak już małym opóźnieniem, a kwiatów brak. Na szczęście hotel był niedaleko i udało się po niego pojechać, jednak miny gości i narzeczonego czekających na pannę młodą musiały być bezcenne.

3. Popracuj nad uśmiechem
Kto by pomyślał, że wietrzenie zębów przez kilka godzin może być tak męczące :) Jednak to niezbędna część tego wieczoru. Oczywiście, w taki dzień, jak ten, naturalny uśmiech sam ciśnie się na usta, ale w chwilach zmęczenia, przejedzenia czy niezadowolenia musisz wypracować ten mniej naturalny. Chociażby dla samych zdjęć.

4. Wyśpij się
To swoją drogą świetny sposób jedynie naturalny uśmiech. W dzień ślubu nie ma już nawet chwili na odpoczynek, stąd też tak ważna jest noc poprzedzająca. Nie chcesz przecież wyglądać na znudzoną własną imprezą, prawda?

5. Nie przesadzaj z alkoholem
Stres i ściśnięty suknią żołądek nie sprzyjają apetytowi. Co innego alkohol. Stoi na wierzchu i kusi rozluźnieniem, co przy takich nerwach brzmi zachęcająco. Oczywiście każdy zna swoje limity, ale mogą nie mieć one w tym dniu zastosowania. Dobrze jest więc zapobiegawczo nie wypić za dużo, chyba że planem na noc poślubną jest pełna wrażeń toaleta.

6. Nie musisz bawić się do rana
Wydaje mi się to dość przereklamowanym hasłem, że para młoda opuszcza weselny parkiet  ostatnia. Wychodzę z założenia, że skoro jest to nasz dzień, nie ma co na siłę się poświęcać i mimo odcisków na stopach czy bólu kręgosłupa z zaciśniętymi zębami bawić się do upadłego. Nie zapomnijcie tylko pożegnać się z gośćmi!

7. Rób zdjęcia
Nie chodzi o te profesjonalne, bo na pewno fotograf będzie wam towarzyszył na każdym kroku, ale na owoc jego pracy poczekacie przynajmniej miesiąc. Poproście więc również rodzinę i znajomych o robienie zdjęć. Kiedy bowiem następnego dnia emocje opadną, na pewno chętnie je przejrzycie. Będą również świetnym materiałem na szybki update na Facebooku. 
 
To chyba na tyle. Przed wszystkimi niespodziankami w tym dniu i tak się nie uchronicie, a przynajmniej zapewnicie sobie niezapomniane przeżycia, o których z przyjemnością będziecie opowiadać dzieciom i wnukom. A jeżeli nie potraficie poradzić sobie ze stresem, polecam jedną tabletkę na uspokojenie, małego drinka i wizję namiętnej nocy poślubnej :)

środa, 14 sierpnia 2013

Już mi niosą suknię...



Po niedawnym kryzysie związanym z suknią ślubną, zaczęłam się zastanawiać, skąd to całe zamieszanie wokół skrawka meteriału. Dlaczego nieodpowiednia sukienka to już „kryzys”, co czyni ją TĄ suknią i jak ją odnaleźć?


Wybór sukni ślubnej jest najczęściej warunkowany głęboko skrywanymi marzeniami o samym ślubie. Niestety, często skrywanymi podświadomie. Do tego dochodzi presja otoczenia, czyli oczekiwania rodziny i sama ranga wydarzenia. Stąd też przekonanie o wybranym modelu podczas wizyty w salonie może zmienić się diametralnie, kiedy staniemy przed lustrem. Można oczywiście odrzucić te "to TA suknia" farmazony i po prostu znaleźć kreację, w której wygląda się pięknie, ale niestety prędzej czy później nadejdzie wspomniany kryzys. Bo to przecież jedyny taki dzień w życiu i taka też powinna być suknia. 

Przed odwiedzeniem sklepu warto więc przemyśleć kilka szczegółów, które pozwolą nam nie spędzić w przymierzalni całego tygodnia. Szybki research w sieci powinien skutkować wstępnym określeniem koloru, kształtu i ceny sukni, na jaką możemy sobie pozwolić.

Kolor
Choć obecnie tradycyjnym kolorem sukien ślubnych jest kolor biały, symbolizujący czystość serca, niewinność i dziewictwo, to nie musimy ograniaczać się tylko do niego. Panna młoda w czerwieni to zapowiedź pomyślności, a w zieleni- płodności. Uwaga nie-dziewice – wy również możecie wystąpić w bieli! Nikt się nie pozna :)

Kształt
Jeśli nazwy „princessa”, „empire” czy „syrena” niewiele ci mówią, najlepiej jest za pierwszym razem przymierzyć suknie z każdego fasonu. Tylko w ten sposób odnajdziesz ten odpowiedni dla siebie. I nie zawsze kieruj się poradami, że dla twojej figury idealna będzie ta w kształcie litery A, bo podczas przymiarki może okazać się coś zupełnie innego.

Koszt
Cena sukni jest w największym stopniu uzależniona od tego, czy jest to suknia nowa, czy używana. I mimo, że ceny sukienek komisowych są bardzo atrakcyjne, szczególnie jeśli chodzi o wydatek na tak naprawdę 1 dzień, to jednak przeświadczenie, że suknia „przeżyła” już swój wielki dzień może odebrać jej wyjątkowości. Najlepszym rozwiązaniem są więc wyprzedaże, zazwyczaj na początku wakacji i na jesieni.

Ubiór w dniu ślubu to dość ważny element budowania dobrego wizerunku panny młodej. Suknia ślubna powinna więc nie tylko pasować do stylizacji wesela, ale przede wszystkim do właścicielki. Czym więc kierować się przy jej wyborze?

1.    Nie udawaj kogoś, kim nie jesteś – nie rezygnuj z wymarzonego modelu sukni tylko dlatego, że rodzina ma inne zdanie. Jeśli wystąpisz w takiej, w której nie będziesz czuć się wyjątkowo i komfortowo, nie tylko pogorszy to humor tobie, ale i goście zauważą, że coś jest nie tak.

2.    Nie kupuj ani za wcześnie, ani na ostatnią chwilę zakup sukni rok wcześniej to duża szansa na rozmyślenie się tuż przed ślubem (jak w moim przypadku). W trakcie przygotowań do ślubu będziecie jeszcze kilka razy zmieniać zdanie, co do jego szczegółów, więc cała koncepcja sukni może się również zmienić. Najlepiej więc rozpocząć poszukiwania ok. pół roku wcześniej. Z własnego doświadczenia wiem, że zakup na ostatnią chwilę (miesiąc przed) nie jest niemożliwy, ale to raczej rozwiązanie dla panień młodych o mocnych nerwach.

3.    Bądź otwarta na propozycje – sukienka, która na wieszaku nie wygląda twoim zdaniem atrakcyjnie, może okazać się idealna na ciebie. Nie bój się więc przymierzać wszystkiego, co zwróci twoją uwagę.

4.    Przyjmuj porady w ograniczonym zakresie – podobno najlepiej na przymiarki zabrać kogoś z rodziny- mamę, siostrę, bo znają cię najlepiej i instynktowanie będą wiedzieć, jeśli suknia nie jest dla ciebie. Najgorzej sprawdzają się natomiast przyjaciółki, które często oceniają suknię przez pryzmat własnych preferencji. Ktokolwiek nie będzie ci towarzyszył, to ty podejmujesz ostateczną decyzję i trudno ci będzie zrzucić później na kogoś winę, choć zawsze świetnie nadaje się do tego narzeczony :)

5.    Łzy przed lustrem- przereklamowane – nie spodziewaj się, że przymiarki suknii spowodują u ciebie ogrom wzruszenia (chyba, że jesteś osobą dość wrażliwą), a na widok tej wybranej poleją sie łzy. Nie otrzymasz też znaku z nieba, ale mogę ci obiecać, że będziesz wiedzieć, że to TA. Po prostu.


Nie łudź się, że proces szukania sukni ślubnej wygląda tak słodko i przyjemnie, jak na filmach. Ekspedientki w salonach nie zawsze są miłe i uśmiechnięte, a dla niektórych możesz być nawet niechcianym intruzem, który jest zagrożeniem dla ich śnieżnobiałych cudeniek. Nie dostaniesz też kieliszka szampana, a twoje przymiarki, które wydłużą się do kilku godzin na pewno odbiją się na wyrazie twarzy sprzedawczyni. Pamiętaj jednak, że to ty jesteś klientką i nawet, jeśli chcesz przymierzyć setną sukienkę, to nie powinnaś mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. W końcu pośpiech jest najgorszym doradcą. A jeśli zdarzy ci się kupić nie tę suknię, to zawsze możesz ją sprzedać lub wykorzystać do sesji zdjęciowej, szczególnie tej pod hasłem „trash the dress”.